Jedną z głównych zalet „House of the Dragon”, który czerpie zyski z sukcesu „Gry o tron”, jest to, że w przeciwieństwie do swojego poprzednika, HBO dało twórcy/showrunnerowi Ryanowi Condalowi ogromny budżet, którego pierwsze kilka sezonów oryginału nigdy nie mogło się cieszyć. Podczas gdy pozwoliło to kreatywnemu zespołowi prequela przedstawić znacznie większe i bardziej rozbudowane bitwy, załadować każdą klatkę setkami statystów i ogólnie stworzyć wszechogarniające poczucie wielkości, innym pozytywnym efektem ubocznym jest to, że mogą od czasu do czasu wrócić i udoskonalić to, co było wcześniej.
Odcinek 5 po raz pierwszy podejmuje wątek poboczny dotyczący Rhaeny Velaryon (Phoebe Campbell), która towarzyszy młodym dzieciom królowej Rhaenyry (Emma D’Arcy) i te cenne smocze jaja do Eyrie, aby zabezpieczyć jej sojusz z Lady Jeyne Arryn (Amanda Collin), bliską krewną zmarłej matki Rhaenyry i kluczową dziką kartą w regionie znanym jako Vale. Nie trwa długo, zanim „House of the Dragon” zaprezentuje swoje nowe i ulepszone spojrzenie na Eyrie, zatrzymując się na wspaniałym ujęciu górskiej fortecy, która dowodzi, dlaczego przetrwała wiele oblężeń na przestrzeni długich stuleci. To już wydaje się bardziej rozległe w porównaniu do zauważalnie krótkich spojrzeń, które mieliśmy w sezonie 1 „Gry o tron”, kiedy Tyrion został przywieziony do tego samego zamku jako więzień, a wówczas niesprawdzony serial zrobił wszystko, aby ograniczyć akcję do zestawy wnętrzarskie, które tylko zasugerował w miejscu, w którym notorycznie dochodzi do omdlenia.
Uczciwie rzecz biorąc, ten odcinek „Domu Smoka” podobnie ogranicza sceny w Orlim Gniazdzie do jednej zwięzłej rozmowy między Rhaeną i Jeyne w środku, ale możemy śmiało oczekiwać, że przyszłe odcinki jeszcze bardziej rozwiną ten temat.