Kiedy Shirley Chisholm odwiedziła George’a Wallace’a – SofolFreelancer


(RNS) — Jest pewna amerykańska przypowieść — a właściwie prawdziwa historia — która może okazać się dla nas pomostem pozwalającym wyrwać się z obecnej podzielonej i pełnej przemocy polityki.

Wyobraź sobie: rok w Stanach Zjednoczonych rozwija się jak żaden inny, z szeroko rozpowszechnionymi obrazami wojny przypominającej apokaliptyczną, z dziećmi cierpiącymi na niewyobrażalną przemoc, niekończącymi się protestami studentów, pokoleniem ztraumatyzowanym morderstwem nieuzbrojonych czarnoskórych mężczyzn, dekadą zarówno postępu, jak i niepowodzeń w zakresie praw obywatelskich oraz zaciekle podzielonym krajem doświadczającym jednych z najbardziej spolaryzowanych wyborów swoich czasów. Kandydat na prezydenta zakorzeniony w swoich białych, chrześcijańskich przekonaniach zostaje nagle powalony kulą potencjalnego zabójcy.

Był rok 1972, kiedy segregacjonistyczny gubernator Alabamy George Wallace kandydował, aby pokonać Richarda Nixona i zostać kolejnym prezydentem Stanów Zjednoczonych. Podczas kampanii wyborczej w Maryland Wallace został postrzelony w majowe popołudnie i ledwo przeżył, z kulą na zawsze utkwioną w kręgosłupie, pozbawiając go możliwości chodzenia.

Przez ponad dekadę Wallace był wrogiem numer 1 milionów Amerykanów, którzy walczyli o prawa obywatelskie. Podczas inauguracji gubernatorskiej w 1963 r., po zwycięstwie w wyborach do Kapitolu Stanowego, On zadeklarowałsłowami napisanymi przez członka Ku Klux Klanu i pracownika Wallace, Asę Earla Cartera, „Segregacja teraz, segregacja jutro, segregacja na zawsze”. Następnie nowy gubernator przystąpił do powstrzymania wszelkich postępów w zakresie praw obywatelskich w całym stanie.



W pierwszym roku urzędowania Wallace fizycznie zablokował wstęp czarnoskórych studentów na uniwersytety i do szkół publicznych oraz poparł ataki komisarza ds. bezpieczeństwa publicznego Birmingham Bulla Connora na dzieci na ulicach miasta za pomocą armatek wodnych i psów. Kiedy cztery czarnoskóre dziewczyny zostały zamordowane w zamachu bombowym na kościół baptystów na 16th Street, wielu uznało Wallace’a za bezpośrednio odpowiedzialnego. Pastor Martin Luther King Jr. nazwał go „najbardziej niebezpiecznym rasistą w Ameryce”.

Próbując zablokować integrację na Uniwersytecie Alabamy, gubernator George Wallace, po lewej, stoi wyzywająco w drzwiach, podczas gdy jest konfrontowany przez zastępcę prokuratora generalnego USA Nicholasa Katzenbacha, po prawej, 11 czerwca 1963 r. (Zdjęcie Warrena K. Lefflera/Wikipedia/Creative Commons)

Lata 60. XX wieku zapisały się w historii jako okres okrutnej przemocy politycznej, w tym zabójstw prezydenta Johna F. Kennedy’ego, jego brata Roberta oraz działaczy ruchu na rzecz praw obywatelskich, takich jak King, Medgar Evers i Malcolm X.

Po dekadzie podziałów i przemocy politycznej, zastrzelenie Wallace’a w 1972 r. wydawało się kolejnym oczekiwanym i niemożliwym do rozwiązania momentem w niekończącej się polaryzacji politycznej i kulturowej kraju, ze scenariuszem, który zdawał się niekontrolowanie pisać sam.

Wtedy wydarzyło się coś nie do pomyślenia. Ktoś wkroczył w lukę, by zakłócić narrację: polityczny rywal udał się jako akt wiary, by odwiedzić sparaliżowanego Wallace’a.

Córka karaibskich imigrantów, Shirley Chisholm, amerykańska bohaterka, była pierwszą czarnoskórą kobietą wybraną do Kongresu i sama ubiegała się o nominację Demokratów pod hasłem „Unbought and Unbossed”. „czarna i dumna” kobieta, Chisholm prowadziła kampanię, której szanse były niewielkie nie była to zwykła próba zakłócenia polityki, ale moralnie uzasadniony wysiłek kobieta wiary próbując znaleźć nowe sposoby na zjednoczenie kraju pośród paraliżującego ubóstwa, rasizmu i wojny w Wietnamie, którą coraz częściej uważa się za nielegalną.

Plakat kampanii prezydenckiej Shirley Chisholm z 1972 r. (Zdjęcie dzięki uprzejmości LOC/Creative Commons)

Plakat kampanii prezydenckiej Shirley Chisholm z 1972 r. (Zdjęcie dzięki uprzejmości LOC/Creative Commons)

Nie mogła bardziej różnić się od George’a Wallace’a.

Wizyta Chisholma u Wallace’a została uwieczniona na tegorocznym filmie Film Netflixa „Shirley”.

Wallace pyta: „Skąd się biorą ci ludzie, Shirley?”

Chisholm, grana przez Reginę King, odpowiada: „Myślę, że to nienawiść rodzi nienawiść”.

Wallace krzywi się, nie jest gotowy usłyszeć prawdy.

Chisholm kontynuuje, dzieląc się tym, jak kiedyś przeżyła podobny atak i uwierzyła, że ​​Bóg ją oszczędził, aby mogła dalej służyć innym z wyższym powołaniem. Z głęboką empatią dzieli się, że wierzy w to samo w przypadku Wallace’a, kończąc: „Masz okazję… być kimś więcej niż byłeś”.

Pod koniec sceny trzyma go za rękę i modli się o jego zdrowie i powrót do zdrowia.

Wiele lat później córka Wallace’a, Peggy pamiętany ten moment jako „prawdziwe przebudzenie”, moment, w którym jej tata zaczął się zmieniać. Z czasem publicznie prosił o wybaczenie, a w swojej ostatniej kadencji jako gubernator mianował historyczną liczbę Afroamerykanów do rad stanowych; zrobił też swoją część, aby pomóc podwoić liczbę Afroamerykanów zarejestrowanych do głosowania.

Oczywiście, żyjemy w roku 2024, a nie w 1972. Żyjemy w jednej z najbardziej podzielonych i spolaryzowanych epok w historii Ameryki, co powoduje głębokie zaniepokojenie losem naszej demokracji.

Próba zamachu na byłego prezydenta Trumpa w Pensylwanii w ostatni weekend musi zostać jednoznacznie potępiona. Musimy również potępić brutalną retorykę polityczną, która nas tu doprowadziła. Już dawno nadszedł czas na deeskalację przemocy w naszym ciele politycznym.

Nie oznacza to jednak, że w tym sezonie wyborczym nie możemy dążyć do tego, by w oparciu o prawdę i jasność dążyć do tego, by stać się krajem, jakim chcemy być.

Republikański kandydat na prezydenta, były prezydent Donald Trump, otoczony przez amerykańską Secret Service podczas wydarzenia kampanijnego w Butler w Pensylwanii, w sobotę 13 lipca 2024 r. (AP Photo/Gene J. Puskar)

Republikański kandydat na prezydenta, były prezydent Donald Trump, otoczony przez tajną służbę USA podczas wydarzenia kampanijnego w Butler w Pensylwanii, 13 lipca 2024 r. (AP Photo/Gene J. Puskar)

Być może w 2024 roku będziemy mogli wziąć przykład z podręcznika Chisholma. Być może empatia, dostrzeganie człowieczeństwa osób po drugiej stronie politycznego podziału, pozwoli nam szukać praktycznych rozwiązań politycznych. Nieuchronnie będą one od czasu do czasu postrzegane jako stronnicze, ale specyfika naszych różnych przekonań politycznych jest nie tylko możliwa do opanowania, ale mile widziana, stanowiąc fundamentalną podstawę demokracji wyborczej. Demokracja wyborcza nie ma miejsca na nieludzkie działania o sumie zerowej tych, którzy chcą za wszelką cenę jeszcze bardziej dzielić i wygrywać.



Jesteśmy podzieleni w kwestii polityki. Jesteśmy podzieleni w kwestii kultury. Jesteśmy podzieleni w kwestii tego, kto naszym zdaniem jest najbardziej odpowiedni do służby. Tylko patrząc poza siebie i nasze różne obozy i będąc ludźmi wobec siebie nawzajem, możemy zbudować most do lepszego jutra.

W dążeniu do zróżnicowanej i inkluzywnej demokracji w listopadzie i później, bądźmy bardziej podobni do Shirley Chisholm.

(Adam Nicholas Phillips, były urzędnik administracji Bidena-Harrisa, jest dyrektorem ds. strategii w Interfaith America. Poglądy wyrażone w tym komentarzu niekoniecznie odzwierciedlają poglądy Religion News Service.)

Leave a Reply