Opinia: Miłość, życie i kobieta – matematyka 31-letniej niezamężnej kobiety z Bengaluru – SofolFreelancer


W życiu każdej 30-letniej Hinduski nadchodzi taki moment, w którym wiele interakcji przybiera formę wyjaśnień. Pilnym problemem do rozwiązania jest: „Co taka błyskotliwa dziewczyna jak ty robi będąc singielką?”

Lata 30., Cmentarz

Można by pomyśleć, że legalizacja homoseksualizmu, nowe kwitnące enklawy poliamorii i otwartych związków, płynność płci, seksualności i samoekspresji, stępiłyby rodzaj myślenia, który skłania ludzi do zadawania takich pytań. Ale nawet młodzi i rzekomo otwarci od czasu do czasu wymykają się przekonaniu, że 30 to jakiś rodzaj cmentarza, po którym życie albo się kończy, albo nie jest już tak znaczące, jak kiedyś. Młody mężczyzna niedawno opowiadał naszemu wspólnemu znajomemu o „naprawdę starej kobiecie”, z którą miał szczęście uprawiać seks. „Miała, powiedzmy, 31 lat albo coś koło tego, stary” – przechwalał się, zanim zdał sobie sprawę ze swojego faux pas.

Inna kobieta z pokolenia Z powiedziała mi: „Nigdy nie będę z pokolenia Z, bez względu na to, jak bardzo się staram”. Zastanawiałam się, czy sugerowano, że jestem za stara, żeby być tak online, czy że nie jestem w tym tak dobra jak ona, czy też, że zamiast być na bieżąco z memami i popularnymi dyskursami, powinnam robić coś bardziej odpowiedniego do wieku. W końcu internet jest pełen matematyki dla dziewczynek i matematyki dla chłopców, która nigdy nie jest kobieca.

Ale kiedy jesteś zadowolony ze swojego życia i jego niezadowolenia, nie chcesz angażować się w rozmowy z kimś, kto tego nie rozumie. Zwłaszcza, gdy możesz po prostu napisać o tym felieton.

Młoda, słodka miłość

Więc pozwólcie, że opowiem wam (prawie) wszystko: W wieku 29 lat byłam w prawdopodobnie najlepszym związku w moim życiu z chłodnym, troskliwym i emocjonalnie stabilnym mężczyzną, którego znałam od lat, który miał rodzinę, do której miałabym zaszczyt dołączyć. Już po kilku tygodniach naszego związku wiedziałam, że powinnam go poślubić, ale gdy minęła nasza druga rocznica, gdy stanęliśmy na rozdrożu co do tego, co robić dalej, poczułam, że zmieniłam się za bardzo. „Ustatkowanie się” nagle wydało mi się zbyt odległe od tego, kim czułam, że się staję, mimo że przez całe moje późne dwudzieste lata pragnęłam wyjść za mąż. Może to była niechęć do gonienia za czymś tak zewnętrznie narzuconym, że chciałam to wywrócić do góry nogami, a może to było coś głębszego (zdecydowanie było to coś głębszego. Moi rodzice są rozwiedzeni, moja rodzina jest dysfunkcyjna, a ja sama od dłuższego czasu jestem poddawana własnemu kreatywnemu, destrukcyjnemu samosabotażowi).

Tak czy inaczej, starałam się odrzucić to, co narzucone, i uszanować to, co wewnętrzne. Moje dwudzieste lata były napędzane potrzebą odniesienia sukcesu w każdym zadaniu, jakie mi rzucono na myśl, pomimo problemów rodzinnych, wszystko to jakaś forma przetrwania zamaskowana jako decorum. Ale teraz zamierzałam przeżyć moje liczne nieprzeżyte życia: wyprowadziłam się z naszego wspólnego mieszkania do jednopokojowego mieszkania – prawdziwego “Pokoju z widokiem” – w którym zaczęłam więcej pisać, malować po raz pierwszy, myśleć i pracować w pełni bez zakłóceń. Uwielbiałam swoją samotność, na którą również nigdy sobie nie pozwalałam, ponieważ nawet poza twoją płcią, życie i robienie rzeczy w samotności, a nie mniej cieszenie się nimi, jest uważane w najlepszym razie za “dziwne”. Chciałam umawiać się na randki swobodnie i szeroko, aby zrozumieć, co naprawdę mi odpowiada, poświęcić więcej czasu moim licznym przyjaźniom, bez romansu lub małżeństwa, które stałyby się punktem podparcia na resztę mojego życia. Widziałam wiele szkód wynikających z tego, że ludzie robią coś tylko dlatego, że inni też to robią.

Krótko mówiąc, chciałem być suwerenną jednostką.

Teraz rozumiem Carrie Bradshaw

Niezależnie od tego, czy było to korzystne, czy nie, było to uczciwe. Od Virginii Woolf do Carrie Bradshaw — której pokój z widokiem znajdował się w drogim Nowym Jorku (nawet w Bengaluru pracuję na kilku etatach niezwiązanych z pisaniem, aby utrzymać mój w większości skromny styl życia) — pisarze szczególnie pragną takiej samotnej wolności. Pierwszy raz, kiedy oglądałem Seks w wielkim mieście w zeszłym roku, tuż po moich trzydziestych urodzinach, moja reakcja na życie Carrie nie była podobna do „jestem taka sama jak ona” z„Byłem o wiele bardziej osądzający. Pomimo jej początkowo szalonego zachowania wobec Biga, uważałem, że jej sukienki są zbyt wyzywające, a jej felietony zbyt proste, a jej podejście zbyt beztroskie – nie mroczne i ponury, i prawdziwyjak moje – a jej dążenia zbyt bezsensowne. Wychodzenie co noc, poznawanie nowych ludzi, kupowanie większej ilości butów niż mogła sobie pozwolić… Jaka 30-letnia kobieta tak robi? Ona zachowywała się tak… dziewczyna… z przerażeniem to sobie uświadomiłem.

Była tym, kim ja nigdy nie mogłabym być w domu, jako najstarsza córka perfekcjonistycznych rodziców tamilskich braminów: nieskrępowana, wolna, rozwiązła, słodka, głupia, często głupia, przynajmniej finansowo, jeśli nie romantycznie też. Była tym, kim trudno mi być nawet teraz, z powodu wewnętrznych i zewnętrznych odstraszaczy. W przeciwieństwie do Nowego Jorku, właścicielka mieszkania z Bangalore nadal mogłaby ci powiedzieć rzeczy w rodzaju „nie pozwalaj chłopcom wchodzić dla własnego bezpieczeństwa”. Kiedy powiedziałam tej kobiecie, że mam przyjaciół płci męskiej, zapytała mnie, czy „naprawdę jestem braminką”. Inna właścicielka mieszkania stanowczo odmówiła wynajęcia mieszkania samotnej kobiecie, ponieważ „gdyby coś mi się stało”, ona byłaby za to odpowiedzialna.

Nie ma dobrej drogi do życia

Więc kiedy odchodzisz od tak wydeptanych ścieżek, presja, by pokazać satysfakcję i sukces, wzrasta. Carrie była jedną z pierwszych bohaterek telewizyjnych, które przedstawiały kobiety jako istoty pragnące, a nie tylko pożądane obiekty. Nie bierze po prostu tego, co dostaje – nie zawsze; przynajmniej stara się być wymagającą klientką. I tak jak ona, mimo że wybieram autentyczność ponad bezpieczeństwo, ja również doświadczam wątpliwości. Mogę złapać się na myśleniu jak „wujek i ciocia z towarzystwa”, którzy zastanawialiby się, ile zarabiam pieniędzy, jak duży jest mój dom, ilu mam obserwujących lub jakie jest prawdopodobieństwo, że wyjdę za mąż w ciągu najbliższych kilku lat. W końcu, co mam do pokazania za moje zboczenie?

Ale jeśli czegoś nauczyłem się z mojej ery Roberta Frosta, to zniechęca to do tego rodzaju nawykowej oceny porównawczej, znormalizowanej przez hiperkonkurencyjne indyjskie doświadczenie dojrzewania. Muszę sobie o tym przypominać, ale jedyna lekcja jest taka: Nie ma właściwej drogi do życia.

O miłości i kochankach

W ciągu ostatnich kilku tygodni, podróżując przez Goa i Kerala, zastanawiałem się czasami, jak może wyglądać „ustatkowanie się” dla kogoś takiego jak ja. Poznałem ludzi z, jak powiedziałby ChatGPT, „różnych środowisk”. Wszystko zaczęło się od starego przyjaciela, który zadzwonił, żeby powiedzieć, że wrócił do miasta, na swego rodzaju urlop sabatyczny, niewyobrażalny luksus dla indyjskich dzieciaków z lat 90., od których wielokrotnie wymagano, żeby się wyróżniali.

Spędziliśmy dzień na szczebiotaniu – jeśli mogę być tak śmiały, moi czytelnicy z pokolenia Z – a potem spotkaliśmy się z kilkoma jego przyjaciółmi. Ci single rozmawiali o tym, jak romans jest nieodwracalnie inny w wieku 30 lat niż w wieku 20 lat. Chodzi mniej o uleganie chemii, a bardziej o przezwyciężanie stylów przywiązania i podświadomych wzorców, które prowadzą do ekscytujących, ale w innym przypadku nieodpowiednich partnerów. Inna była w otwartym związku ze swoim głównym partnerem przez prawie dekadę, z dziewczynami i chłopakami w innych krajach. Inna ubolewała nad swoją niezdolnością do zakochania się po tym, jak jego najpoważniejszy związek zakończył się źle. Inna stara przyjaciółka napisała mi SMS-a o końcu ich małżeństwa po latach bycia razem.

Z tej kolorowej scenerii mój przyjaciel i ja wyruszyliśmy na spotkanie z dwoma innymi przyjaciółmi, małżeństwem, które mogłoby być plakatowym dzieckiem rodziny „Nowych-Indian-Szczęśliwych-Małżeństw-Hindu”. Podobnie jak inne pary, z którymi ostatnio się spotykałem, oni również na krótko sprawili, że zatęskniłem za tradycyjnym monogamicznym układem. Rozmawialiśmy do 3 rano, a następnego dnia obudziłem się, aby spotkać przyjaciela, którego poznałem w Goa. Przeprowadził się tam, aby „być bardziej queerowym”, po tym, jak zdałem sobie sprawę, że bardziej metropolitalne miasta nie zaoferują mu życia, jakiego pragnął. Flirtowaliśmy z pomysłem randek, ale moja teraz już dobrze znana fobia zobowiązań znów dała o sobie znać. Ledwo wyszedłem z sytuacji z byłym, który kiedyś był moim ulubieńcem, ale teraz był zupełnie nie dla mnie, dzięki chemii połączonej z traumatycznymi wzlotami i upadkami.

Porozmawiajmy o romantycznej głupocie, choć wiek już na to nie pozwala.

Kto nie ma „problemów”?

Na szczęście nie zajęło mi dużo czasu, żeby o nim zapomnieć, ponieważ nawiązałam kontakt z interesującymi, pożądanymi osobami na wielu aplikacjach, z których teraz możesz korzystać — od Bumble i Hinge i Feeld po, ​​tak, nawet… Shaadi.com. Wiele osób uważa te platformy za piekielne, ja też mogę tak w końcu zrobić, ale jeśli jesteś antropologiem, jak ja czasami, łatwiej jest wymieniać wyniki na obserwacje i historie. Nadal nie wiem, czego chcę, ale poznałam badacza dzikiej przyrody, którego pierwsza rozmowa ze mną obejmowała obraz niedźwiedzia stojącego na jednej z jego wag. Poznałam również prawników, projektantów, pisarzy, artystów i braci technologicznych, pary, rozwodników, singli, dziwaków i nie-dziwaków — niektórych stale online, a innych nie — i czego się uczę, to coś, czego żaden doradca ds. związków ani swatka nigdy mi nie powiedzą, ale co wydaje się najważniejsze: nie ma właściwego sposobu na życie.

Nikt nie wydaje się obiektywnie szczęśliwszy od drugiego. Nikt nie wydaje się nie mieć żadnych problemów. Niektóre z tych problemów pojawiają się pomimo podążania utartą ścieżką. Niektóre z nich wynikają z odejścia od niej, co jest zrozumiałe. Wiele problemów wynika z zastanawiania się, czy problemy są w ogóle uzasadnione i czy inni mogliby, chcieliby lub powinni je mieć.

Na razie jestem tu, żeby potwierdzić: mają problemy, są one bardzo podobne do twoich, a z tobą wszystko w porządku.

I myślę, że ze mną też jest w porządku.

(Sanjana Ramachandran jest pisarz i założyciel (agenci marketingowi storyfied.in)

Zastrzeżenie: Są to osobiste opinie autora



Leave a Reply