Na początku tego miesiąca, gdy włoska premier Giorgia Meloni i jej minister spraw wewnętrznych Matteo Piantedosi udali się do Libii, aby wziąć udział w Trans-śródziemnomorskim Forum Migracyjnym w Trypolisie, organizacja pozarządowa Sea-Watch zajmująca się poszukiwaniami i ratownictwem życzyła im „wszystkiego najgorszego”. napisz na XOrganizacja stwierdziła, że „dystopijna” libijsko-włoska współpraca w zakresie kontroli granic doprowadzi do dalszego wzrostu liczby zgonów wśród osób przemieszczających się przez Morze Śródziemne.
W odpowiedzi Meloni potępiła organizację Sea-Watch za brak reakcji na przemytników, których obwiniała o śmierć tysięcy ludzi na Morzu Śródziemnym, i oświadczyła, że udała się do Libii, „aby powstrzymać handel ludźmi, nielegalną imigrację i zgony na morzu”.
Ta wymiana zdań między Meloni i Sea-Watch podkreśla ciągle wrogie nastawienie europejskich urzędników do cywilnych ratowników morskich. Oczywiste jest, że ich obecność na Morzu Śródziemnym pozostaje kwestią polityczną, która budzi konflikty, pomimo całej dekady udanych akcji ratunkowych.
W przyszłym miesiącu minie 10 lat od czasu, gdy pierwsza pozarządowa organizacja ratunkowa wkroczyła na środkową część Morza Śródziemnego w poszukiwaniu łodzi z migrantami w niebezpieczeństwie. W tej dekadzie w środkowej części Morza Śródziemnego rozwinęła się duża sieć podmiotów solidarnościowych, składająca się z około dwóch tuzinów organizacji i grup.
Oprócz wielu organizacji pozarządowych zajmujących się ratownictwem istnieje Alarm Phone, aktywistyczna infolinia alarmowa uruchomiona w 2014 r., która do tej pory pomogła ponad 7000 łodzi w niebezpieczeństwie. W 2017 r. do „cywilnej floty” dołączyły samoloty cywilne, aby monitorować morze z góry i kierować statki ratownicze do łodzi w niebezpieczeństwie.
W 2019 r. powstała koalicja podmiotów społeczeństwa obywatelskiego pod nazwą Centrum Koordynacji Ratownictwa Morskiego, która ma odpowiedzieć na niezdolność państwowych centrów koordynacji ratownictwa morskiego do skutecznej koordynacji akcji ratunkowych łodzi z migrantami zgodnie z prawem morskim.
Kiedy ratownicy NGO pojawili się na scenie, pojawiły się pewne obawy, że ich działania ratownicze dadzą państwom członkowskim Unii Europejskiej mile widzianą wymówkę do ograniczenia własnych wysiłków ratowniczych i „zlecenia” ich organizacjom pozarządowym. „Nie chcemy wykonywać pracy państw” było często wyrażanym przez cywilnych ratowników na wczesnych latach zaangażowania.
Teraz, dekadę później, można śmiało powiedzieć, że państwa członkowskie UE, a w szczególności rząd włoski, nie są wcale zadowolone z faktu, że organizacje pozarządowe nadal są obecne na Morzu Śródziemnym. Przez lata, zwłaszcza od 2017 r., robiły, co mogły, aby kryminalizować cywilnych ratowników, blokować ich w portach lub opóźniać ich działania ratownicze. Poprzez kampanie oszczerstw i wojny kulturowe ratownicy z organizacji pozarządowych byli oczerniani, oskarżani o bycie „usługami taksówkarskimi”, „przemytnikami” lub „czynnikami przyciągającymi” ludzi w ruchu, a nawet cynicznie obwiniani o śmierć migrantów.
Organizacje pozarządowe walczyły z kryminalizacją, sprzeciwiały się kooptacji i do dziś pozostają problemem politycznym dla wielu państw członkowskich UE. Oczywiście, jest to spowodowane ich nieustającymi wysiłkami ratunkowymi, które prowadzą do wyokrętowania migrantów w Europie – osób, które decydenci i politycy UE, tacy jak Meloni, woleliby zobaczyć przechwycone i odesłane do miejsc wyjazdu, nawet kosztem ich uwięzienia w obozach tortur.
Organizacje pozarządowe zajmujące się ratownictwem pozostają również problemem dla państw członkowskich UE, ponieważ odgrywają kluczową rolę w ujawnianiu poważnych naruszeń praw człowieka, w które zaangażowani są aktorzy z UE i ich północnoafrykański sojusznicy. Tylko z powodu tej niechcianej obecności niezliczone przypadki braku pomocy dla łodzi z migrantami, a także brutalne, a nawet śmiertelne odpychanie i praktyki przechwytywania stały się publicznie znane. Dlatego organizacje pozarządowe zajmujące się ratownictwem pozostają solą w oku rządów i instytucji UE, ponieważ ujawniają to, co stara się ukryć: systematyczne przestępstwa graniczne w Europie.
Chociaż powinniśmy świętować odporność ratowników w obliczu ciągłych nękań ze strony władz państwowych, 10. rocznica ich cywilnego zaangażowania na Morzu Śródziemnym powinna dać nam do myślenia. To, że nadal rozpaczliwie potrzebujemy podmiotów niepaństwowych, które podejmą się trudnego i często traumatycznego zadania ratownictwa morskiego, jest oskarżeniem porażki Europy. Zamiast otwierać bezpieczne alternatywy dla migracji morskiej, Unia Europejska nalegała na odstraszanie, co doprowadziło do utraty dziesiątek tysięcy istnień ludzkich w ciągu ostatnich 10 lat.
Jednocześnie możemy również bezpiecznie stwierdzić, że dekada intensywnej militaryzacji granic UE na Morzu Śródziemnym nie powstrzymała przekroczeń morskich. Ponad 2,5 miliona osób przekroczyło granice morskie i wjechało do UE w ciągu ostatnich 10 lat. Fakt, że ratownicy z organizacji pozarządowych są nadal poszukiwani, pokazuje również odporność samej migracji.
Sama Meloni nie zrealizowała swoich własnych obietnic dotyczących migracji. Kiedy dwa lata temu objęła urząd, obiecała nałożyć „blokadę morską” na Morzu Śródziemnym, aby zapobiec przeprawom migrantów. W 2023 r. liczba przepraw osiągnęła poziom z połowy lat 2010., kiedy do Włoch przybyło 157 651 osób. Tymczasem, pomimo wszystkich gróźb i prób ich zablokowania, ponad 20 jednostek ratowniczych nadal żegluje po morzu w poszukiwaniu łodzi w niebezpieczeństwie.
Jeśli dowody z ostatniej dekady porażki polityki migracyjnej UE są czymś, co można uznać za dowód, podróż Meloni do Trypolisu również niewiele zmieni. Migracja przez morze będzie trwała, a ratownicy z organizacji pozarządowych pozostaną rozpaczliwie potrzebną obecnością wzdłuż śmiercionośnych granic Europy.
Poglądy wyrażone w tym artykule są poglądami autora i niekoniecznie odzwierciedlają stanowisko redakcyjne stacji Al Jazeera.