Zakończenie pułapki M. Night Shyamalana wyjaśnione: W umyśle seryjnego mordercy – SofolFreelancer


Cóż za zwrot akcji! Ten artykuł zawiera główne spoilery dla “Pułapki”.

Niezależnie od tego, czy je kochasz, czy nienawidzisz, nie da się zaprzeczyć, że filmy M. Night Shyamalana to niepowtarzalne doświadczenie. Jako jeden z niewielu pracujących filmowców, którzy potrafią niezawodnie przyciągnąć widzów do kin dzięki rozpoznawalności marki, zawsze jest coś wartego świętowania, ilekroć mamy okazję zobaczyć, co ma w zanadrzu. Jego najnowszy film to „Trap”, thriller z udziałem Josha Hartnetta, którego akcja rozgrywa się w sali koncertowej — oczywiście przekształcony w operację prowokacyjną, aby złapać seryjnego mordercę na wolności. Jednak w rzadkości filmu Shyamalana, ten zwrot akcji został już ujawniony w materiale marketingowym że postać Hartnetta, Cooper, jest w rzeczywistości mordercą, o którym mowa. Sprawa zamknięta, ołówki odłożone, wszyscy do domu… prawda?

Cóż, nie do końca. W stylu vintage Shyamalana, różne zwiastuny i klipy nie zdradzają absolutnie nic na temat filmu. To, co wszyscy myśl byłaby historią osadzoną w jednym miejscu, ponieważ sieć jest szczelnie zaciągnięta wokół naszej głównej postaci, zamiast tego staje się czymś zupełnie innym po godzinie — na dobre i na złe, jak napisałem w mojej recenzji dla /Film. Gdziekolwiek wylądujesz na tym, co z pewnością będzie kolejnym kontrowersyjnym wpisem w kanonie Shyamalana, jest wiele do rozłożenia na czynniki pierwsze i przeanalizowania wszystkiego, co prowadzi do niezapomnianego ostatniego ujęcia. Czytaj dalej, aby poznać naszą ostateczną wersję zakończenia „Trap”, zwrotów akcji po drodze i, o tak, reżyserskiego cameo, o którym musiałeś wiedzieć, że nadchodzi.

Pułapka jest dokładnie taka, jakiej się spodziewasz… na początku

Przez większość początkowego odcinka „Trap” rozgrywa się dokładnie tak, jak można się spodziewać. Podążamy za duetem ojciec/córka Cooper i Riley (Ariel Donoghue), którzy jadą na koncert Lady Raven (w tej roli córka reżysera, Saleka Shyamalan). Normalny dzień dla pary normalnych postaci… gdyby nie fakt, że wszyscy wiemy, że Cooper jest, wierzcie lub nie, seryjnym mordercą. Oryginalny scenariusz Shyamalana wykorzystuje to jeszcze przed faktycznym ujawnieniem, ironicznie igrając z naszymi oczekiwaniami, grając głupkowate żarty Coopera (które w większości przypadków wydają się poważną nadmierną kompensacją ze strony socjopaty) i włączając zabawny, bezpośredni dialog o tym, aby nigdy nie pozwolić ludziom się oszukać. Gdy już są w środku, mija tylko kilka minut, zanim Shyamalan zdaje sobie sprawę z tego, czego wszyscy jesteśmy boleśnie świadomi — Cooper znajduje pretekst, żeby pójść do łazienki, wyjmuje telefon i sprawdza ofiarę, którą obecnie trzyma związaną w piwnicy jakiegoś nieznanego kryjówki.

Od tego momentu „Trap” zamienia się w tykający zegar. Szósty zmysł Coopera włącza się, gdy przeczuwa, że ​​między silną obecnością policji i innymi dziwnymi wydarzeniami wśród pracowników, coś tu po prostu nie gra. Dzięki nieumyślnej pomocy sprzedawcy o imieniu Jamie (kradnący sceny Jonathan Langdon) incognito zabójca zdaje sobie sprawę ze swojego błędu. Gdy władze go otaczają, dowodzone przez nieustępliwego profilera FBI, dr Granta, granego przez Hayley Mills, Cooper nie ma innego wyjścia, jak znaleźć sposób na ucieczkę z tego obszaru bez wzbudzania podejrzeń u swojej spostrzegawczej córki. Najbardziej ekscytujące fragmenty filmu pojawiają się, gdy zamienia się w MacGyvera, uwalniając rozproszenia i manipulując innymi, aby uciec z tego bałaganu.

Aż do momentu, gdy wszystko się zmieni.

Jeden odważny wybór fabularny wywraca Trap do góry nogami

Założę się, że nie widziałeś To nadchodzi. Po kilku nieudanych próbach wydostania się z budynku, w tym wszystkim, od spychania pijanych uczestników koncertu po sabotowanie punktów gastronomicznych, aż po jeden szczególnie nierozsądny pomysł wślizgnięcia się pod ukrytą platformę i ucieczki z Riley, Cooper w końcu ustala idealny plan. Wypatrzywszy uprawnionego uczestnika, który wygląda, jakby mógł być szefem, zabójca wkrada się w łaski tego, co okazuje się być dumnym wujkiem Lady Raven (w tej roli nikt inny, jak tylko, proszę o werble, M. Night Shyamalan). Po jednej zmyślonej historii o tym, jak Riley cierpi na raka, Cooper organizuje idealną ucieczkę: Riley zostaje zaproszona do tańca ze swoim idolem na oczach wszystkich, po czym oboje zostaną zaprowadzeni za kulisy, aby pogawędzić z Lady Raven i ostatecznie opuścić lokal, tak aby Grant niczego nie podejrzewał. Gdyby to tylko było takie proste.

Najodważniejszy zwrot akcji filmu następuje, gdy Cooper w końcu przyznaje, że obwód jest zbyt dobrze strzeżony i że nawet ten niezwykle ryzykowny plan wkrótce spektakularnie się nie powiedzie. Do tego momentu nikt nie mógł oczekiwać, że Cooper faktycznie zdradzi, że jest zabójcą, a co dopiero, że zrobi to samej Lady Raven i w ten sposób uczyni z niej główną bohaterkę. Ale właśnie to robi, szantażując gwiazdę popu wielkości Taylor Swift, aby pozwoliła mu i Riley wyjechać jej prywatną limuzyną i ominąć uzbrojoną policję rojącą się na arenie.

Dla mnie ten szalony skręt w nieoczekiwane terytorium był w równym stopniu odważny I jednak deflacyjny. Gdy akcja opuszcza klaustrofobiczne ograniczenia sali koncertowej, ściśle skonstruowany thriller traci cały swój impet i kuleje. Następująca sekwencja w domu Coopera staje się punktem bez odwrotu.

Shyamalan dostarcza ryzykowne zakończenie

Nie byłby to film Shyamalana, gdyby finałowy akt nie był tak przesadzony, przypuszczam. Przez kilka minut pełnych niepokoju możemy tylko patrzeć, jak Lady Raven gra jedyną kartą, jaka jej pozostała i nalega, by zabrać swoich niespodziewanych gości z powrotem do domu. Cooper, natychmiast podejrzliwy co do jej intencji, może tylko się uśmiechnąć i udawać, że idzie, nawet gdy w głębi duszy boi się sygnałów alarmowych, które ta absurdalna seria wydarzeń uruchomi wraz z jego żoną (w tej roli Alison Pill) i synem. Gdy napięcie rośnie, Lady Raven w końcu rusza do akcji i wyrywa telefon Cooperowi, po czym zamyka się w jego łazience. Oczywiście, wszystko się skończyło, Cooper wściekle wpada w panikę na punkcie celebryty i nie ma żadnego sensownego sposobu, by wytłumaczyć swoje działania swojej niczego niepodejrzewającej rodzinie. To, czy nadal jesteś na pokładzie „Trap”, czy nie, w dużej mierze zależy od tego, jak bardzo możesz zawiesić niedowierzanie w związku z tymi niezwykłymi wydarzeniami.

W kontynuacji komentarza filmu na temat mocy technologii i sposobu, w jaki nasze telefony mogą wspierać (lub, alternatywnie, komplikować) sposób, w jaki się komunikujemy, Lady Raven wykorzystuje te krótkie chwile, aby nawiązać kontakt z ofiarą Coopera, uzyskać jak najwięcej informacji o jego lokalizacji i wysłać transmisję na żywo do swoich hord fanów w nadziei, że ktoś może go uratować, zanim będzie za późno. Fabuła od tego momentu jeszcze bardziej wymyka się spod kontroli, obejmując ucieczkę Coopera z domu, porwanie młodej gwiazdeczki i w końcu powrót, aby dokonać zemsty na swojej przestraszonej żonie — która, jak się dowiaduje, podejrzewała Coopera o nikczemny sekret przez cały czas. To, cokolwiek to znaczy, jest moment, w którym „Trap” zaczął mnie odzyskiwać.

Pułapka leci na Coopera

Co robisz, gdy cały aparat bezpieczeństwa światowej sławy piosenkarza pop, FBI i zasadniczo cała potęga policji Filadelfii depczą ci po piętach? Cóż, odpowiedź jest myląco oczywista: po prostu wracasz tam, gdzie wszystko się zaczęło. Po ucieczce z domu za pierwszym razem, podszywając się pod oficera SWAT, który odwoził Lady Raven w bezpieczne miejsce, Cooper natychmiast wpada w kłopoty, gdy odjeżdża kawałek dalej… tylko po to, by tłum gapiów zorientował się, że celebryta jest przetrzymywany w limuzynie. Ponownie udaremniony, Cooper wykonuje kolejny numer zniknięcia i pojawia się w ostatnim miejscu, w którym ktokolwiek by się go spodziewał (pomimo silnej obecności policjantów wysłanych specjalnie w celu ochrony jego żony).

Pomijając drobiazgi logiczne, „Trap” przynajmniej wrzuca nowy bieg, przygotowując się do wyjścia z hukiem — lub całkowitej utraty fabuły, w zależności od perspektywy. Pasuje, że cały konflikt sprowadza się do ostatniej rozmowy Coopera z jego żoną w kuchni, gdy ona powoli zdaje sobie sprawę, że jej mąż-zabójca powrócił (i bez koszuli, co jest wystarczająco przerażające, z sugestią, że nie chce poplamić sobie krwią ubrania). Siedząc spokojnie przy stole, Cooper swoim cichym zachowaniem ostro kontrastuje z jego poprzednimi działaniami. A gdy w końcu wyciąga z niej, że podejrzewała go o ukrywanie jakiegoś złowrogiego sekretu, najpierw przekonana o możliwym romansie, zanim zdała sobie sprawę, że to dużo Co gorsza, Cooper przyznaje się do narastającej w nim złości. Tylko halucynacja jego matki (Marcia Bennett), przejmująca reprezentacja jego traumatycznego dzieciństwa, wytrąca go z równowagi na tyle, że przyjeżdża policja i go aresztuje.

Albo tak im się wydaje.

Pułapka może wzbudzić w tobie sympatię do swojego diabła

Co jeśli prawdziwą ideą „Trap” nie jest zaskoczenie wynikające z faktu, że głównym bohaterem jest seryjny morderca, ale raczej ostatni akt, w którym widzowie kibicują złoczyńcy — wbrew swojemu rozsądkowi — aby znalazł sposób na wydostanie się z każdej zastawionej na niego pułapki? Pękający w szwach występ Hartnetta jest kluczem do tego, aby cokolwiek z tego w ogóle zadziałało. Na każdym kroku aktor „Oppenheimera” ułatwia śledzenie pogarszającego się stanu psychicznego i dokładne określenie momentu, w którym jego maska ​​zaczyna się zsuwać. Każdy tik twarzy, niekontrolowane drgnięcie i odpychająca próba oczarowania go, aby wydostać się z niebezpieczeństwa, tylko podnoszą stawkę i jeszcze bardziej podkreślają, jak blisko jest krawędzi. A jednak w tym samym czasie jego częste halucynacje dotyczące matki sugerują głębokie emocjonalne i psychologiczne szkody stojące za jego socjopatycznymi skłonnościami.

To może nie wystarczyć, aby wygenerować cokolwiek w rodzaju faktycznego zaangażowania w tego złoczyńcę, ale co z empatią? W „Trap” możemy zobaczyć jeden dzień z życia Coopera, w którym dowiaduje się, że granice między jego życiem domowym a jego morderczym sekretem nie mogą już pozostać oddzielne i wyraźne. Gdy granice się zacierają, a Cooper po raz kolejny staje w obliczu perspektywy życia za kratkami, jest oczywiście za późno, aby oszczędzić jego rodzinie traumy, której będą musieli doświadczyć. Ale scenariusz utrzymuje naszą perspektywę ściśle z seryjnym mordercą i ostatecznie rzuca nam wyzwanie, abyśmy zaakceptowali zakończenie, w którym zły facet może odejść bez szwanku, gdy zatrzymuje się na swoim przestępcy podczas spaceru przed domem, aby poprawić rower Riley’a przypadkowo pozostawiony na podwórku. Gdy wprowadzają go do furgonetki SWAT, a kamera po raz ostatni przybliża twarz Hartnetta, który odłamał mały kawałek szprychy roweru, aby uwolnić się z kajdanek, ten ostatni zwrot akcji okazuje się najbardziej skuteczny. Czasami jednak wygrywa ten zły.

„Pułapka” jest już w kinach.

Leave a Reply