Jak „studia wiejskie” myślą o sercu kraju – SofolFreelancer


Kristin Lunz Trujillo dorastała dumna ze sposobu życia swojej rodziny. Spędzała lata, przygotowując się do pokazu bydła na festynie powiatowym. W roku szkolnym spieszyła się do domu po zajęciach, aby nakarmić kurczaki na rodzinnej farmie kukurydzy i soi. Żadne z jej rodziców nie poszło na studia, ale zachęcali córkę, gdy postanowiła pójść do Carleton, szkoły sztuk wyzwolonych, oddalonej o dwie godziny jazdy od ich farmy w Minnesocie.

Mimo że fizycznie mieszka blisko domu, pani Lunz Trujillo była zaskoczona, jak obce wydało się jej wychowanie w college'u. Była przerażona, gdy sprawdziła klub rolniczy i dowiedziała się, że jego członkowie chcą warzyć kombuchę, a nie doić krowy. Gdy nauczyciel historii sztuki zapytał uczniów, które słynne obrazy widzieli na żywo, pani Lunz Trujillo milczała, ponieważ nigdy nie była w muzeum sztuki. To poczucie kulturowego wyobcowania ukształtowało jej badania, gdy została politologiem: Czym jest tożsamość wiejska? Jak kształtuje ona poglądy polityczne człowieka?

W tym roku pani Lunz Trujillo, obecnie adiunkt na University of South Carolina, czytała nową, bestsellerową książkę, w której cytowano jej badania, aby zbadać te same pytania. Ale to uznanie nie wywołało u niej dreszczyku emocji, jakiego mogła się spodziewać.

„Wydaje się, że to raczej krytyka wiejskiej Ameryki” – powiedziała.

Opublikowana w lutym książka „White Rural Rage” autorstwa dziennikarza Paula Waldmana i politologa Toma Schallera jest bezlitosną oceną amerykańskich miasteczek. Mieszkańcy wsi, jak twierdzili autorzy, częściej niż mieszkańcy miast usprawiedliwiają przemoc polityczną i stanowią zagrożenie dla amerykańskiej demokracji.

Kilku wiejskich uczonych, których badania zostały uwzględnione w książce, natychmiast ją potępiło. W krytycznym Polityczny esej, Nick Jacobs, politolog z Colby College, napisał: „Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy wziąłem książkę do ręki i zobaczyłem, że część tych badań była moja”. Pani Lunz Trujillo ostro skrytykowała książkę w artykule opinii dla Newsweek jako „doskonały przykład tego, jak intelektualiści sieją nieufność poprzez przedstawianie w złym świetle” ludzi, którzy się od nich różnią.

(Autorzy książki byli zaskoczeni. Pan Waldman powiedział w wywiadzie, że przypuszcza, że ​​akademicy reagują z powodu opiekuńczości wobec osób, które są przedmiotem ich własnych badań, a niektóre odpowiedzi na książkę uważa za „przesadne obelgi”).

W ostatnich dekadach podejmowano wiele prób wyjaśnienia, dlaczego Amerykanie ze wsi konsekwentnie głosują na Republikanów, od „What's the Matter With Kansas?”, opublikowanego podczas administracji George'a W. Busha, po „Hillbilly Elegy”, które ukazało się tuż przed zwycięstwem Donalda J. Trumpa w 2016 r. Jednak ta najnowsza próba wywołała szybką i miażdżącą reakcję oraz ujawniła coś nowego: istnienie zwartej grupy naukowców, którzy domagają się bardziej empatycznych analiz politycznych Amerykanów ze wsi.

Ludzie badający społeczności wiejskie często uważają, że politycy i eksperci wyciągają niewłaściwe wnioski z ich badań, częściowo dlatego, że są zbyt daleko od tych społeczności. To problem, który badacze zajmujący się badaniami wiejskimi próbowali rozwiązać, ale odczuwają to również dotkliwie. Niektórzy z tych naukowców wychowali się na farmach lub w małych miasteczkach, ale ich związki z uniwersytetami mogą budzić podejrzenia wśród osób, które badają. Książki takie jak „White Rural Rage” mogą sprawić, że przezwyciężenie tych podejrzeń będzie jeszcze trudniejsze.

„Przyczyniamy się do dalszej deprecjacji wiedzy fachowej, gdy mówimy: »Oto, co eksperci mówią o tych prostakach i prostakach«” – powiedział pan Jacobs, współautor „Wyborca ​​wiejski.„Kto zaufa ekspertom, skoro to właśnie eksperci mają do powiedzenia na twój temat?”

Istnieje oczywisty powód, dla którego naukowcy do niedawna pomijali kwestię podziału na obszary miejskie i wiejskie: prawie nie istniał.

Od lat 70. do początku lat 90. hrabstwa wiejskie przypominały hrabstwa miejskie w swoich wyborach prezydenckich, w tym popierały republikanów Richarda M. Nixona i Ronalda Reagana oraz demokratę Billa Clintona. To dopiero od końca lat 90. XX wieku widoczna jest wyraźna luka między wiejskimi i miejskimi wzorcami głosowania w wyborach prezydenckich i od tego czasu stale się poszerza. W 2016 r. pan Trump zdobył 59 procent głosów wyborców wiejskich. Cztery lata później odsetek ten wzrósł do 65 procent, zgodnie z Ławka w kościele. A w wyborach uzupełniających w 2022 r. Republikanie wygrali 69 procent głosów na wsi.

Nawet jeśli ta zmiana rzeczywiście sugeruje, że „wiejski” może być teraz odrębnym rodzajem tożsamości, to jest to kohorta, którą trudno zdefiniować. (Autorzy „White Rural Rage” rozłożyli ręce i oświadczyli, że są „agnostykami” co do różnych definicji w cytowanych przez siebie badaniach).

Biuro Spisowe klasyfikuje każdą społeczność jako wiejską, jeśli nie znajduje się ona na obszarze miejskim, co oznacza, że ​​nie jest częścią gęsto zaludnionego obszaru 5000 lub więcej osób Lub 2000 lub więcej jednostek mieszkalnych. (W spisie powszechnym z 2020 r. 20 procent Amerykanów zostało sklasyfikowanych jako mieszkańcy wsi.) Służba Badań Ekonomicznych Departamentu Rolnictwa bierze pod uwagę różne wskaźniki dotyczące powiatów, w tym wielkość populacji, bliskość obszarów metropolitalnych i wzorce dojazdów do pracy.

Poza tymi podstawowymi problemami definicyjnymi, społeczności wiejskie mogą być bardzo różne społecznie. „Gdy agregujesz na poziomie krajowym, tracisz tak wiele”, powiedziała Zoe Nemerever, politolog z Utah Valley University. „Jestem sfrustrowana, zwłaszcza gdy ludzie mówią o wiejskiej Ameryce jako o białej Ameryce. W niektórych stanach to Ameryka Latynoska. Na Głębokim Południu to Czarna Ameryka”.

Tradycyjnie politolodzy twierdzili, że mierzenie wpływu miejsca było jedynie substytutem patrzenia na inne części tożsamości, takie jak rasa czy wykształcenie. A ponieważ wielu nie pochodziło z terenów wiejskich, dorastanie na wsi nie wydawało się naukowcom istotną częścią tożsamości politycznej.

Być może dlatego, że do niedawna tak mało osób uważało się za „ekspertów od polityki wiejskiej”, nieliczne znane wyjaśnienia dotyczące wzrostu popularności republikanizmu na wsiach zostały szeroko przyjęte przez klasy gadające.

Najbardziej przyswajalną teorię przez lata przedstawił Thomas Frank w swojej bestsellerowej książce z 2004 r. „What's the Matter With Kansas?”. Pan Frank, historyk, argumentował, że skupienie się Republikanów na kwestiach społecznych, takich jak aborcja i broń, przekonało wyborców ze wsi do odłożenia na bok ich interesów ekonomicznych i głosowania na wartości kulturowe, a nie na kandydatów, którzy popierali związki zawodowe i regulacje korporacyjne.

Ale teoria „Kansas” o republikanizmie heartland nie była satysfakcjonująca dla niektórych czytelników, którzy faktycznie mieszkali na prowincji w Ameryce. W rzeczywistości garstka naukowców była tak sfrustrowana książką, że zainspirowała ich do przeprowadzenia własnych badań.

Michael Shepherd przeczytał tę książkę w szkole średniej, na studiach i ponownie na studiach podyplomowych i nigdy nie zmienił zdania. „Uznałem, że jest dość zarozumiała” — powiedział pan Shepherd, obecnie politolog na University of Texas w Austin, który dorastał w Bardstown w stanie Kentucky, sercu produkcji bourbonu. „Naprawdę brakowało w niej wielu rzeczy, które działy się w społecznościach takich jak moja”.

Inną naukowczynią, która nie zgodziła się z diagnozą pana Franka, była Kathy Cramer, politolog z University of Wisconsin-Madison.

Ale podobnie jak pan Frank, interesowała się kwestią, jak klasa społeczna kształtuje politykę, i uważała, że ​​dokładny obraz można uzyskać poprzez pracę w terenie. Przez pięć lat, począwszy od 2007 r., odwiedziła 27 małych miasteczek w Wisconsin.

Podczas krętych pogawędek w McDonald's, barach i na stacjach benzynowych, pani Cramer doszła do innego niż pan Frank zrozumienia, dlaczego ludzie głosowali w taki sposób: Amerykanie ze wsi nie znosili mieszkańców miast. Uważali, że rządy stanowe i krajowe wzbogaciły obszary miejskie kosztem obszarów wiejskich, zwracając uwagę na wszystkie budowy dróg w Madison, na przykład, gdy jechali na mecze sportowe.

Ich reakcją była wrogość wobec samej idei rządu, więc popierali polityków, którzy obiecali trzymać go z dala od swojego życia; pani Cramer nazwała to „polityką urazy”. (Ona sama była obiektem urazy, ponieważ mieszkała w Madison, stolicy stanu. Zapewniała ludzi, z którymi przeprowadzała wywiady, że długopisy uniwersyteckie, które rozdawała, były finansowane przez stowarzyszenie absolwentów, a nie podatników.)

Książka pani Cramer z 2016 r. „The Politics of Resentment” szybko stała się kotwicą w rozwijającej się dziedzinie wiejskich studiów politycznych. Co najmniej pół tuzina naukowców przypisuje jej fundamentalne myślenie w swoich badaniach. Autorzy „White Rural Rage” również cytowali pracę pani Cramer, choć była ona zaniepokojona ich wnioskami.

„Dużo uwagi skupiono na pytaniu: »Co jest nie tak z tymi ludźmi?«” – powiedziała. „Ale większość osób badających, co dzieje się z wiejskim zachowaniem politycznym, to ludzie, którzy mają empatię do ludzi mieszkających na wsiach. Nie lekceważą ich jako ignorantów czy niepoinformowanych. Bardziej starają się zrozumieć sposób, w jaki postrzegają świat”.

Kiedy pan Jacobs postanowił w tym roku zwołać grupę 15 naukowców na konferencję pod nazwą Rethinking Rural, uderzyła go fala ekscytacji, jaka towarzyszyła zaproszeniom. „To było tak, jakby po raz pierwszy zostali zaproszeni na bal” – powiedział.

Rethinking Rural, organizowane w Colby College w Waterville w stanie Maine, miało miejsce przypadkowo tydzień po publikacji „White Rural Rage”. Uczestnicy żartowali, że widzieli, jak autorzy promują swoją książkę w „Morning Joe” w MSNBC (prawdopodobnie wśród elit wybrzeża).

Co zirytowany eksperci, którzy przeczytali „White Rural Rage”, uznali za niedbałą analizę. Autorzy opierają pewne argumenty na sondażach z próbkami tak małymi jak 167 osób ze wsi. Książka jest pełna krytyki wiejskich Amerykanów — ich oporu wobec pluralizmu, ich gotowości do przyjmowania teorii spiskowych — które odnoszą się do wielu grup i które niektórzy naukowcy odrzucają, ponieważ nie opierają się na długoterminowych obserwacjach, które ich zdaniem są potrzebne do prawdziwego zrozumienia motywów politycznych jakiejkolwiek społeczności.

Konferencja Rethinking Rural była pełna innego rodzaju politycznych spostrzeżeń. Pan Jacobs wraz z politologiem Danem Sheą przeprowadzili ankiety wśród 10 000 wyborców wiejskich, od Gambell na Alasce po Lubec w stanie Maine. Para była zaskoczona wspólną cechą: mieszkańcy wsi mają tendencję do mniejszego skupiania się na własnej sytuacji ekonomicznej, a większego na dobrobycie swojej społeczności.

Nawet jednostki, którym się wiedzie, są wyczulone na to, czy ich społeczność jako całość nie zostaje w tyle z powodu zmian gospodarczych, takich jak automatyzacja czy spadek wydobycia węgla.

To poczucie „wspólnego losu”, jak to określają naukowcy, wynika częściowo z faktu, że ścieżki bogatych i biednych często się krzyżują, co pan Jacobs zauważył nawet w swojej własnej wiejskiej społeczności, Vassalboro w stanie Maine, liczącej 4520 mieszkańców.

„Jeśli pójdziesz moją ulicą w Vassalboro, najładniejszy dom na ulicy jest tuż naprzeciwko najmniej ładnego domu na ulicy” – powiedział pan Jacobs. „Ich dzieci chodzą do tej samej szkoły, ponieważ jest tylko jedna szkoła”.

Takie powiązania oznaczają, że ankieterzy czasami nie dostrzegają, jak naprawdę czują się wyborcy ze wsi – dodał. „Nie wystarczy po prostu zapytać: Czy radzisz sobie lepiej niż w zeszłym roku?”

Istnieje wspólna historia obszarów wiejskich, która łączy ludzi również na inne sposoby, szczegółowo opisana w badaniach Keitha Orejela, historyka, który badał spadek miejsc pracy w rolnictwie po II wojnie światowej. Gdy miliony ludzi opuściły obszary wiejskie w poszukiwaniu możliwości ekonomicznych, pojawiło się uznanie dla przedsiębiorców, którzy pozostali i próbowali tworzyć miejsca pracy. Doprowadziło to do ogromnego wpływu lokalnych liderów biznesowych na sferę polityczną, napędzając poparcie dla antyzwiązkowych praw i hojnych dla przedsiębiorstw polityk podatkowych.

Ogólnie rzecz biorąc, mieszkańcy wsi w Ameryce uważają, że wolny handel i rozwój nowych technologii szkodzą ich społecznościom, a jednocześnie pomagają miastom się rozwijać, powiedział pan Jacobs. Tak więc niechęć, którą odczuwali wobec mieszkańców miast, nie wzięła się znikąd. Chociaż pan Jacobs odróżniał tę niechęć od idei „wiejskiej wściekłości”.

„Wściekłość i uraza nie są terminami, które można stosować zamiennie” – napisał w Polityczny„Wściekłość oznacza irracjonalność, gniew, który jest nieuzasadniony i nieproporcjonalny. Nie można rozmawiać z kimś, kto jest wściekły. Złość jest racjonalna, jest reakcją opartą na jakimś negatywnym doświadczeniu”.

Choć uraza, podobnie jak wściekłość, nie ustępuje łatwo, autor sugeruje, że próba zrozumienia, skąd się bierze, może być początkiem budowy pomostu nad stale pogłębiającym się podziałem między miastem a wsią.

Source link

Leave a Reply